Zespół Szkół Elektronicznych i Licealnych

Menu okruszkowe

Władysław Grzegorczyk

Główna treść artykułu

Wspomnienia
Władysław Grzegorczyk, emerytowany nauczyciel ZSEiL

O sobie samym i szkole do potomności

Tytuł, nieco zmieniony (przepraszam za wyjaśnienie), pochodzi z utworu Klemensa Janickiego, renesansowego poety. Tymi słowami chcę zwrócić uwagę na związek losów moich i szkoły, której poświęciłem wiele lat życia.   Ianicius (tak się przedstawiał w wierszach pisanych po łacinie) pisał głównie o sobie, niewiele o szkołach, choć kształcił się w Żninie i Poznaniu, a studiował w Padwie, podobnie jak (kto? – dobre pytanie do szkolnego quizu literackiego) Mikołaj Kopernik i Jan Kochanowski). Ja odwrotnie – chcę głównie wzbogacić wiedzę dzisiejszych czytelników o mojej szkole. Studiując we Włoszech, Janicki zapewne znał twórczość Horacego i jego słynne wyznanie – credo: „non omnis moriar”, w które i sam wierzył, adresując swoją elegię do potomności. A ja, pisząc te wspomnienia?

Nasza szkoła! Moja szkoła! Wielu z nas tak czasem woła. I wspomina miłe chwile, Które spędził tu. Za ile.

To początek wiersza pt.”Uśmiechnięta szkoła, który napisałem do gazetki szkolnej ZSEiL w 2014 roku. Zamieszczona na internetowej stronie szkoły jest nadal dostępna. Część wiersza wykorzystam później. „Moich” szkół miałem w życiu jedenaście (siedem, w których kształciłem się, cztery jako miejsce pracy). Najdłużej jednak i najsilniej związałem się z „Zajączkiem”, złotym jubilatem. Pracowałem tu 32 lata (1974-2006r.) i nadal utrzymuję kontakty ze szkołą, jej dawnymi i obecnymi nauczycielami. Z niektórymi spotykamy się systematycznie w kawiarni, przekazujemy sobie wiadomości o szkole i świecie. Ilekroć przejeżdżam ulicą Mickiewicza, zerkam w stronę budynku ZSEiL i myślę lub mówię: moja szkoła.

A co myślą absolwenci? Tego nie odgadną święci. Może jednak z łezką w oku Wspomną szkołę raz do roku.

To kolejna zwrotka z cytowanego mojego wiersza. Wierzę, że myślą o swojej szkole często, bo wiele jej zawdzięczają: ciekawy profil zawodowy, możliwości rozwijania zainteresowań (mieli do wyboru wiele dziedzin: fotografię, taniec, teatr, muzykę, krótkofalarstwo, malarstwo, sport…),dobre przygotowanie do studiów i dorosłego życia.   Mieszkam na Muranowie od 1965 roku, blisko szkoły. Gdy powstała w 1971 roku, pracowałem w technikum na Mokotowie, bardzo daleko od domu. W środowisku oświatowym Warszawy Zespół Szkół Elektronicznych słynął jako szkoła kształcąca zdolną młodzież w ciekawych zawodach, świetnie zorganizowana. Pomyślałem: blisko domu i doskonała praca. Podjąłem starania o przeniesienie do ZSE i w 1974 roku otrzymałem etat nauczyciela języka polskiego. Praca w nowej szkole była satysfakcjonująca – uczniowie zdolni, ambitni, warunki do realizacji programu zapewnione dzięki pracowni przedmiotowej, bibliotece szkolnej oraz różnym formom zajęć uzupełniających, jak imprezy literackie, spektakle teatralne. Od 1.września 1981 roku zostałem członkiem dyrekcji jako kierownik wydziału, czyli współpracownik wicedyrektorki do spraw szkół młodzieżowych, pani mgr Alicji Michalik (zmarła w listopadzie 2020 roku). Gdy 4 miesiące później przeszła na emeryturę, dyrektor Zespołu mgr inż. Stanisław Grefkowicz powierzył mi stanowisko wicedyrektora. Przez 6 kolejnych lat (1982-1987) organizowałem i nadzorowałem pracę czterech szkół młodzieżowych: technikum 5-letniego, technikum 3-letniego na podbudowie Zasadniczej Szkoły Zawodowej, Liceum Zawodowego i Zasadniczej Szkoły Zawodowej. W 1987 roku przeszedłem na emeryturę i nadal pracowałem w niepełnym wymiarze godzin do roku 2006.   Od 1989 roku byłem przewodniczącym zespołu przedmiotowego nauczycieli języka polskiego. Organizowaliśmy zebrania samokształceniowe, konkursy literackie (recytatorskie, twórczości uczniowskiej, quizy), spotkania z poezją, spektakle teatralne, koncerty muzyczne. Dzięki sali widowiskowej (obecnie kino „Elektronik”) uczniowie w czasie lekcyjnym uczestniczyli w przyjemnych i pożytecznych formach wzbogacania wiedzy o literaturze i kulturze, realizowanych przez aktorów scen warszawskich czy profesjonalnych muzyków. Spotkali się z poezją wielu autorów: K.K.Baczyńskiego, Edwarda Stachury, Ewy Lipskiej, Stanisława Barańczaka, Wisławy Szymborskiej, ks. Jana Twardowskiego, przeżywali „Cierpienia młodego Wertera” J.W.Goethego, „Lament Antygony” wg tragedii Sofoklesa, poznali fragmenty „Dziadów” Adama Mickiewicza, „Kordiana” Juliusza Słowackiego, „Odprawy posłów greckich” Jana Kochanowskiego, śledzili „Dzieje teatru”, losy „Legionów Piłsudskiego w boju i pieśni”, słuchali kolęd, pastorałek i poezji o Bożym Narodzeniu, muzyki europejskiej i amerykańskiej.   17 grudnia 1998 roku dla uczczenia dwusetnej rocznicy urodzin Adama Mickiewicza poloniści zorganizowali w Sali widowiskowej spektakl złożony z utworów poety. Około 50 uczniów – aktorów dało popis zdolności scenicznych. Efektowny polonez w strojach z epoki (jak w „Panu Tadeuszu”) zakończył przedstawienie.   Lubimy mieć coś swojego, niezwykłego, ciekawego, np. wyspę z zamkiem na oceanie czy luksusowy zabytkowy samochód i chwalić się tym w swoim środowisku. Otóż Zespół Szkół Elektronicznych miał takie prestiżowe obiekty: basen, 2 sale gimnastyczne, studio telewizji dydaktycznej, ośrodek szkoleniowo-wypoczynkowy w Dębem nad Zalewem Zegrzyńskim. Współpracował też z podobnymi szkołami w Sofii, Berlinie, Moskwie i Edynburgu, dzięki czemu uczniowie i nauczyciele wyjeżdżali tam w celach edukacyjnych lub turystyczno-wypoczynkowych. Dodam nieskromnie, że i ja tam byłem jako opiekun grupy uczniów lub członek delegacji szkolnej. Wizyty w technikum w Sofii , gdzie uczono w językach obcych (byliśmy na lekcji fizyki po francusku), zainspirowały dyrektora ZSE Stanisława Grefkowicza do wprowadzenia nauki kilku przedmiotów zawodowych po angielsku w niektórych klasach. O tych i innych innowacjach i eksperymentach pedagogicznych można dowiedzieć się z dwóch publikacji pt.”Ocalić od zapomnienia”, które powstały w latach 1996 i 2001 (dostępne w bibliotece szkolnej). Inicjatorem opracowania tych monografii ZSEiL był ówczesny dyrektor mgr inż. Wiesław Zięcina, a pracował nad nimi zespół nauczycieli pod moim kierunkiem.   Pierwsza część licząca 270 stron ukazała się 1.marca 1996 roku dla uczczenia 25-lecia Zespołu. Ma srebrną okładkę, jak przystało na srebrny jubileusz szkoły. Druga wyszła 5 lat później jako suplement , gdy świętowaliśmy perłowe gody „Zajączka”. Druk wykonał i sponsorował pan Jan Czajkowski, były pracownik warsztatów szkolnych, a później właściciel zakładu poligraficznego TRIADA.

Tempus fugit. Świat się zmienia. Pozostały już wspomnienia Lat spędzonych wśród młodzieży, Co po wiedzę co dzień bieży.

To kolejna zwrotka z mojego wiersza „Uśmiechnięta szkoła”, łącznik w strumieniu wspomnień. Lata mojego związku ze szkołą to „wspomnień skarb bogaty”- jak wyraził to Jan Kasprowicz w sonecie I z cyku „Z chałupy”. Przywołuję drugiego po Janickim poetę przypadkowo, ale coś ich łączyło. Co? Kolejne pytanie do szkolnego quizu z literatury. A teraz sam zadaję sobie pytanie, co wrzucić do skarbca wspomnień o życiu ZSEiL i moim w nim miejscu.   Często wspominam odpowiedź słuchacza w technikum wieczorowym dla pracujących w latach 70-tych ubiegłego wieku (to jedna ze szkół ZSE) na pytanie, czy przeczytał zadaną lekturę. Odpowiedział, że „nie czyta, bo się dokształca”. Czyż ta złota myśl może pójść w niepamięć? Szerzej o tym w moim artykule w internetowej gazetce szkolnej z 2014 roku (jest w archiwum).   Do zdarzeń, które łączą moje losy i szkoły, zaliczę wizytę w ZSE delegacji nauczycieli z Hamburga w 1986 roku i moją lekcję otwartą dla nich w klasie pierwszej technikum na temat wojny i pokoju w świecie. Materiałem do rozważań był fragment dzieła renesansowego pisarza Andrzeja Frycza Modrzewskiego pt. „O poprawie Rzeczypospolitej” – księgi III „O wojnie”, w której zawarty jest cytat: ”Żadne korzyści z wojny nie są tak wielkie, aby mogły jej szkodom dorównać”. Lekcja podobała się gościom niemieckim, a ja w nagrodę znalazłem się wkrótce wśród delegacji warszawskich nauczycieli do Hamburga. Pierwszy raz za żelazną kurtyną. To o mnie. A co o szkole? Myślę, że skoro władze Warszawy skierowały nauczycieli z RFN do szkoły na ul. Zajączka, to chyba wyraziły tym uznanie dla jej znaczenia w stolicy. Wspomnę, że Rada Narodowa Miasta Stołecznego Warszawy wyróżniła Zespół Szkół Elektronicznych w 1988 roku Złotą Odznaką Honorową „Za zasługi dla Warszawy”, zwaną potocznie „Złotą Syrenką” (strona 252 monografii).   Czyż można nie wspomnieć o obecności na uroczystości 25-lecia ZSE Jego Eminencji Kardynała Józefa Glempa? Otrzymałem od niego autograf na egzemplarzu monografii brzmiący: ”Autorowi z błogosławieństwem Józef Kardynał Glemp – prymas Polski. Oczywiście Ksiądz Prymas otrzymał od nas egzemplarz z odpowiednim tekstem.   Ciekawostką może być wizyta w szkole w stanie wojennym generała Wojciecha Jaruzelskiego. Między innymi wszedł na chwilę na lekcję języka polskiego do klasy ś.p. mgr Emilii Madej.   „Czy wiecie, że…” to trzeci mój produkt zamieszczony w gazetce szkolnej w 2014 roku. Przedstawiłem w nim dorobek naukowy i literacki kilku nauczycieli i pracowników szkoły. Dziś wspomnę o karierach niektórych naszych absolwentów.   Krzysztof Zdunek, absolwent z 1971 roku, jest profesorem nauk technicznych Politechniki Warszawskiej. Jego wspomnienia z lat szkolnych są w monografii z 1996 r.   Adam Kruszewski, który ukończył nasze technikum w 1978 r., to światowej sławy śpiewak operowy (baryton), laureat wielu międzynarodowych konkursów wokalnych. Występował na scenach licznych oper i sal koncertowych. Obecnie można go słuchać w Teatrze Wielkim w Warszawie. Był u nas podczas uroczystości 25-lecia szkoły w 1996 r.   Sławomir Holland, aktor teatralny i filmowy, również wyszedł z naszej szkoły w 1978 r. Związany był z teatrami w Kielcach, Bydgoszczy, Warszawie (”Ateneum”). Gra m.in. w serialu „M jak miłość” policjanta, szefa komendy, w Grabinie.   Mirosław Kowalczyk ukończył nasze Liceum Zawodowe w 1977r. (był moim uczniem). Jest aktorem filmowym i teatralnym. Jego występ w Teatrze Narodowym w „Weselu” Wyspiańskiego w roli ojca panny młodej oglądałem z jedną z moich klas. Uświetniał nasz jubileusz 25-lecia wraz z innymi aktorami programem estradowym.   Patryk Vega, absolwent naszego technikum z 1997 r. to socjolog, pisarz, a przede wszystkim reżyser wielu filmów, jak „PitBull”, „Ciacho”, „Służby specjalne”, „Kobiety mafii”. Nie są one „na mój gust” – jak to śpiewa Maryla Rodowicz, gdyż za dużo w nich przemocy i niecenzuralnych tekstów, ale „de gustibus non disputandum est”. Naprawdę nazywał się Krzemieniecki, ale uznał to nazwisko za zbyt pospolite dla twórcy, choć miało związek z Krzemieńcem, gdzie urodził się Juliusz Słowacki. Zmieniało nazwiska wiele osób (Villas, Monrou, Lechoń, Leśmian), zatem nic nowego. Nie uczyłem w klasie Patryka, ale sprawdzałem bardzo dobrą jego pracę maturalną z języka polskiego.   Uczyłem natomiast 5 lat w klasie „g” (matura bodajże w 1983 r.), z której pochodzą członkowie zespołu muzycznego DEZERTER : Robert Matera, Dariusz Stepnowski i Krzysztof Grabowski. Zaczęli muzykować w 1981 r., a że w swoich piosenkach kontestowali ówczesną PRL-owską rzeczywistość, ukrywali swoje występy. Po maturze ich popularność rosła. Zaproszenia na uroczystość 25-lecia szkoły nie przyjęli.   W dziedzinie sportu jako olimpijczyk z Sydney w 2000 r. (XXII miejsce w łucznictwie) zapisał się absolwent z 1998 r. Grzegorz Targoński. Jego wspomnienia są w suplemencie monografii z 2001 r. na stronach 87-88.   W moich wspomnieniach nie może zabraknąć nauczycieli, z którymi współpracowałem, wszak mówi się, że to nimi szkoła stoi. Starannie dobierani przez dyrektorów zapewniali profesjonalizm dydaktyczno-wychowawczy owocujący dobrymi wynikami nauczania kształcenia zawodowego. Pierwszy dyrektor ZSE mgr inż. Stanisław Grefkowicz w latach 1971-1991 i jego następca mgr inż. Wiesław Zięcina kierujący szkołą do 2006 roku zapewnili ZSEiL opinię przyciągającą co roku chętnych do nauki uczniów.   Z grona kolegów nauczycieli wspomnę o nieżyjących już Januszu Jaweckim i Tadeuszu Pieniążku. Pierwszy z nich uczył przedmiotów zawodowych i pamiętam, że bardzo interesował się światłowodami, co w latach 70-tych i 80-tych stanowiło nowość. Był mistrzem w układaniu planu lekcji dla wielu klas i nauczycieli. Gdy w 1981 roku jako początkujący kierownik wydziału przyglądałem się jego pracy nad planem, podziwiałem go i zastanawiałem się, czy potrafiłbym sprostać temu zadaniu. Nie było wtedy programów komputerowych jak dziś. Janusz zmarł nagle wkrótce, a ja, jego uczeń, w kolejnych latach jako wicedyrektor układałem roczne plany lekcji z pomocą chętnych osób.   Profesor Tadeusz Pieniążek (1922-1989), żołnierz Armii Krajowej, pracował w ZSE w latach 1978-1987. Uczył matematyki i języka niemieckiego. Był wychowawcą klasy „g”, w której uczyłem języka polskiego, toteż mieliśmy częste kontakty. To jego wychowankowie stworzyli zespól DEZERTER. Profesor chętnie jeździł z uczniami na wycieczki. Podczas jednej z nich w góry zdarzyło się coś , co może wydać się niewychowawcze. Wychowawca kurował zziębniętego chorego ucznia alkoholem rozgrzewającym organizm, co okazało się skuteczne. Opowiadał mi o tym, a ja zachowałem to w tajemnicy do dziś. Gdy przeszedł na emeryturę w 1987 r., odwiedzałem go „w te dni przedostatnie” (jak Norwid Chopina), a mieszkał blisko mnie.   Obszerniejsze wspomnienia o obu Profesorach są w monografii ZSE z 1996 r. na stronach 83-86.   Również w innych działach ZSE pracowali niezwykli ludzie. Wspomnę, że w latach 70-tych i 80-tych ub.w. szkolną dentystką była Złota Ela, czyli Elżbieta Maria Krzesińska z domu Duńska, jedna z najwybitniejszych polskich lekkoatletek, specjalistka skoku w dal, mistrzyni olimpijska z Melbourne w 1956 roku i wicemistrzyni olimpiady w Rzymie w 1960 roku. Wydała książkę pt.”Zamiatanie warkoczem” (historia sensacyjna). Zmarła w 2015 roku w wieku 81 lat.

Lat pięćdziesiąt szkołę znam, Toteż szczerze powiem Wam: Zasłużyła się Warszawie Jak król Zygmunt Waza prawie. Życzę Jej z okazji Święta, Żeby była uśmiechnięta.

Wiem, że „prawie” czyni różnicę, ale nic to.   Jeśli szanownym czytelnikom nasunęło się porównanie mnie do Koszałka-Opałka, nadwornego kronikarza króla Błystka ze znanej bajki Marii Konopnickiej, to mogą mieć trochę racji. Ów kronikarz łączył prawdę ze zmyśleniem, a ja odtworzyłem tylko wiarygodne epizody z 50-lecia mojej szkoły.